Kościół i skansen na Woli Justowskiej

fot. Kościół i skansen na Woli Justowskiej 

Idea urządzenia skansenu na Woli Justowskiej nie narodziła się – jak się powszechnie uważa – po II wojnie światowej, ale znacznie wcześniej, bo już w 1927 roku. Jej głównym orędownikiem i propagatorem był etnograf, popularyzator folkloru i kultury ludowej Małopolski, prof. Seweryn Udziela. Według pierwotnej koncepcji wszystkie obiekty miały zostać umieszczone na najwyżej położonej części wzgórza Sowiniec. Kiedy w 1934 roku zapadła decyzja o usypaniu tam Kopca Niepodległości (poświęconego później marszałkowi Piłsudskiemu), postanowiono, że skansen powstanie u stóp Panieńskich Skał. Niestety, nie udało się wyjść poza sferę koncepcji i zamiary te zniweczył wkrótce wybuch wojny.

Ideę tę udało się zrealizować dopiero w 1947 roku kiedy to głównie dzięki staraniom mieszkańców Woli Justowskiej – przedsiębiorcy Kazimierza Lankosza oraz historyka sztuki prof. Karola Estreichera – zawiązano komitet przeniesienia XVI-wiecznego kościoła ze wsi Komorowice (dziś w granicach Bielska-Białej). Świątynia poświęcona została 2 kwietnia 1950 roku, a w roku następnym erygowano suwerenną parafię pod wezwaniem Matki Bożej Królowej Polski. Trzy lata później stanęła obok karczma z Pasieki koło Czernichowa z przełomu XVIII i XIX wieku, w której urządzono plebanię. Następnie we wrześniu 1957 roku, na teren skansenu przeniesiono spichlerz dworski z Trzyciąża koło Wolbromia z 1764 roku. Drewnianą zabudowę uzupełniają dwa późniejsze, XIX-wieczne obiekty: dom z Grybowa oraz spichlerz z Soboniowic.

W miarę upływu lat kościół stał się nie tylko uświęconym miejscem dla okolicznych parafian, ale i wspólnym dobrem wszystkich mieszkańców Krakowa. Przedstawiona widokówka wydana przez Wydawnictwo Mariackie (1950), stanowiła zarazem symboliczną cegiełkę, o czym świadczy umieszczona na rewersie pieczęć komitetu przeniesienia i budowy. Widać na niej okazałą krytą gontem i oszalowaną budowlę otoczona dookoła sobotami. Od frontu stoi izbicowa wieża, nakryta zwieńczonym iglicą hełmem, z czterema wieżyczkami na narożnikach. Dodać należy, że tak naprawdę powielono wówczas widokówkę wydaną w Bielsku (1931), przestawiającą kościół jeszcze na jego dawnym miejscu w Komorowicach.

Ten bezcenny drewniany zabytek zyskał ogólnopolską sławę, kiedy we wnętrzu, ozdobionym miedzy innymi XVIII-wiecznymi malowidłami Drogi Krzyżowej, Jerzy Hoffman nakręcił (1973), jedną z ostatnich scen filmu „Potop”. Niestety, w lipcu 1978 roku podpalona świątynia spłonęła doszczętnie. Niemal natychmiast zapadła spontaniczna i jednomyślna decyzja o jej odbudowie w pierwotnym kształcie. Architekt Janusz Gawor, który jeszcze jako student pomagał prof. Estreicherowi w przeniesieniu kościoła z Komorowic tak wspominał niecodzienne spotkanie na pogorzelisku:

„Ówczesny proboszcz ks. Władysław Broszkiewicz zorganizował kilkuosobowe spotkanie z ks. kardynałem Karolem Wojtyłą i prof. Karolem Estreicherem. Kardynał obejrzał zgliszcza i spytał proboszcza, czy parafia życzy sobie odbudowy czy budowy w innym miejscu nowego kościoła. Ksiądz Broszkiewicz odpowiedział, że chce odbudowy na zgliszczach. Wtedy ks. kardynał zwrócił się do prof. Estreichera: <Muszę pana prosić o ponowny trud odbudowy>. Na to profesor odparł: <Nie, ja jestem za stary, niech to zrobi Janusz Gawor>. Wówczas ks. kardynał zwrócił się do mnie: <Cóż, spada na pana ten obowiązek> (…).

Z konstruktorem inż. Henrykiem Schoenem dla ks. Broszkiewicza nielegalnie zbudowaliśmy kryptę, później z ks. Stanisławem Kolarskim odbudowaliśmy kościół drewniany. Ta praca pochłonęła 1400 metrów sześciennych kłody modrzewiowej i 400 metrów sześciennych dębiny i jodły. Parafia nie kupowała gotowej tarcicy drewnianej. Zbudowałem tartak, który tarł drewno na wymiar. Po dwóch latach znów stanął kościół drewniany. Wtedy zatwierdzono mój projekt i wydano zezwolenie na budowę. Ale wydział architektury oświadczył, że odbiera mi uprawnienia budowlane za wzniesienie kościoła bez pozwoleń. Powiedziałem: bardzo proszę. Uprawnień mi jednak nie odebrano…”

W kwietniu 2002 roku podpalony kościół, spłonął powtórnie. Wykluczono, że podpalenia dokonał ustalony sprawca poprzedniego pożaru z 1978 roku, ponieważ w tym czasie przebywał on w zakładzie psychiatrycznym.

Oddajmy raz jeszcze głos Januszowi Gaworowi: „Po pożarze nie byłem na miejscu. Nie mogę zrozumieć, jak to się stało. W projekcie był zabezpieczony przed pożarem, ale faktycznie (przez ponad 20 lat) zabezpieczenia przeciwpożarowe nie zostały do końca wykonane. Na belce nad wejściem do świątyni umieściłem napis <Boże, chroń ten Dom>. Niestety, nie ochronił…”

Mimo upływu kilkunastu lat od tamtej tragedii kościół nie został odbudowany. Jak dotąd funkcje sakralne pełni ocalałe z pożaru murowane podpiwniczenie kościoła, wykonane po pierwszym pożarze w 1980 roku. Nowoczesny wystrój krypty zaprojektował i ofiarował parafii, mieszkający po sąsiedzku prof. Bronisław Chromy. W trwających ciągle dyskusjach ścierają się koncepcje przywrócenia kościoła raz jeszcze w formie drewnianej świątyni, ze zwolennikami budowy ogniotrwałego murowanego kościoła, co jednak koliduje z obowiązującą ciągle na tym terenie funkcją skansenu.